Kliknij tutaj --> 🎖️ stanisław tyczyński i renata gabryjelska

Record for Stanisław Tyczyński 5 December 1908 - 20 March 1993 in Łabiszyn, cmentarz parafialny, Łabiszyn, Powiat Żniński, Kuyavian-Pomeranian Voivodeship, Poland from BillionGraves GPS Headstones. | BillionGraves Renata Gabryjelska dziś kręci filmy dokumentalne Stanisław Tyczyński. Zobacz galerię (2 zdjęcia) Renata Gabryjelska modelka, aktorka i reżyserka, I Wicemiss Polonia 1993 r. W 1994 roku Genealogy for Marcin Stanisław Kostka Tyczyński (1781 - 1872) family tree on Geni, with over 245 million profiles of ancestors and living relatives. People Projects Discussions Surnames Films produced by Stanisław Tyczyński. Service. All Films ; Fandango US ; Amazon US ; Amazon Video US ; iTunes US ; Upgrade to a Letterboxd Pro account to add your favorite services to this list—including any service and country pair listed on JustWatch—and to enable one-click filtering by all your favorites. Publikacja użytkownika Renata Gabryjelska Renata Gabryjelska Reżyserka, scenarzystka, coacherka ICC 2 dni Edytowane Zgłoś tę publikację Site De Rencontres Black Et White. Każdy kierowca przejeżdżający autostradą A4 musi skomentować ten widok: po prawej stronie drogi, jadąc z Krakowa w stronę Katowic - ni stąd, ni zowąd - wyłania się kompleks 13 futurystycznych kopuł. Widok jest abstrakcyjny i prowokuje do najbardziej perwersyjnych skojarzeń: schron na wypadek wojny? Niezbyt tajna baza wojsk amerykańskich? A może wielki dom publiczny w 3D? Nic z tych rzeczy. "Alvernia Studios" jest prywatnym imperium filmowym Stanisława Tyczyńskiego, niegdyś założyciela RMF FM, dzisiaj szefa nowo powstałego miasteczka filmowego. Główna reżyserka studia nagrań /fot. Alvernia Studios "Niektórzy mieszkańcy pobliskiej Alwerni wciąż chwalą się, że w »kopułkach« jest radio - śmieje się Robert Kalinowski, niegdyś czołowy dziennikarz RMF FM, dzisiaj szef promocji »Alverni«. - Sprawa nadal jest do pewnego stopnia tajna. Do niedawna nie udzielaliśmy żadnych informacji na temat powstającego studia filmowego, teraz powoli zaczynamy się ujawniać". Studio filmowe "Smoka" Informacyjna blokada nie wynikała ze złych intencji, tylko z racjonalnego biznesplanu. W Polsce z reguły jest tak, że chwalimy się na potęgę, zanim jeszcze uda się cokolwiek osiągnąć: do nieistniejącego miasteczka filmowego nad Pilicą organizowano przecież tryumfalne wycieczki autokarowe z udziałem VIP-ów i dziennikarzy, na których czekała orkiestra dęta, kiełbasa wiejska, ogórki kiszone oraz nader mgliste - w końcu niezrealizowane - wizje zabudowy. Tymczasem Tyczyński pokazał swoje studio filmowe dopiero wtedy, kiedy wszystko zostało wykończone, a plany produkcyjne "Alverni" wybiegają na kilka lat do przodu. Stanisław Tyczyński, nazywany "Smokiem", jest w Krakowie postacią niemal legendarną. Fizyk, działacz opozycji i emigrant, jest autorem jednego z najbardziej spektakularnych sukcesów medialnych ostatnich kilkunastu lat. W 1990 roku wymyślił i stworzył "z niczego" markę pierwszej komercyjnej stacji radiowej w Polsce - RMF FM, a po 16 latach apodyktycznego dowodzenia rozgłośnią, nieoczekiwanie sprzedał "dziecko" koncernowi Bauer i zaczął spełniać kolejne marzenie: stworzył profesjonalne studio filmowe, w którym potencjalni filmowcy znajdą wszystko, co potrzebne do szczęścia. W "Alverni" są już dwie olbrzymie hale zdjęciowe, wielki "bluescreen", nowoczesny sprzęt (systemy "Motion Control", "Motion Capture"), wkrótce otwarte zostanie laboratorium negatywowe i basen do realizowania zdjęć podwodnych. Trochę dłużej zajmie zapewne budowa "Cinetelu" - zespołu apartamentów, które będą gościć twórców i współpracowników. Foto: Onet Sala kinowa /fot. Alvernia Studios Fasada "kopułek" powstała już dobrych kilka lat temu. Tyczyński, jeszcze jako prezes RMF-u, skonfliktowany z ówczesnymi władzami Krakowa, szukał miejsca, gdzie mógłby przenieść rozgłośnię. Znalazł je w Nieporazie, miejscowości położonej pomiędzy Alwernią i Krzeszowicami. Nieporaz to wieś niepozorna. Pozostałości niegdyś pięknego parku, zaniedbane szlaki rowerowe, trzy sklepy "ogólnospożywcze", kwiaciarnia, kawiarnia, biblioteka, fryzjer. Obrazek jak z Hrabala. Na tablicy informacyjnej widnieje napis, że "w sadzawkach leśnych można spotkać bobry". Nie zobaczyłem żadnego gryzonia, odkryłem za to "kopuły" Tyczyńskiego. Niejeden bóbr by się zdziwił. Początkowo plany na adaptację futurystycznej budowli na terenie Nieporazu były rozmaite. Miało tutaj powstać imperium radiowo-telewizyjne: w końcu wybudowano interdyscyplinarny kompleks łączący wiele struktur - "Alvernia Studios" produkuje reklamy, realizuje koncerty, widowiska i filmy, "Alvernia Production" docelowo zajmować się będzie realizacją projektów własnych i koprodukcji. Hale zdjęciowe, warsztaty w wytwórniach oraz garderoby kojarzą się jednoznacznie: z brudnymi barakami, przerdzewiałymi bunkrami albo spleśniałymi prześcieradłami pamiętającymi czasy "Czterech pancernych". Natomiast w "Alverni" czujemy się jak na pokładzie filmowego statku kosmicznego. XXI wiek. Greenawayowski labirynt (wewnątrz "kopułek" nie ma żadnych strzałek ani tablic informacyjnych) prowadzi od jednej kapsuły do kolejnej, "gigerowskie" drzwi otwierają się dopiero po identyfikacji linii papilarnych pracownika, a pod powierzchnią labiryntu umieszczone zostały kilometry światłowodów. Klimatyzacja, a także idealne wygłuszenie sprawiają, że nie słychać nie tylko jazgotu z pobliskiej autostrady, ale również muzyki z odbywającej się właśnie próby wieczornego koncertu Muńka Staszczyka. "Staszek to wszystko wymyślił: od projektu - po detal" - podkreśla Robert Kalinowski. Tyczyński zadbał nie tylko o ogólny wystrój wnętrz. Osobiście wybierał także bordową fakturę obicia foteli i materię pokrywającą ściany, która z daleka wygląda jak beton, ale w dotyku sprawia wrażenie delikatnej gąbki. Foto: Onet Biura zespołów produkcyjnych /fot. Alvernia Studios "Alvernia Studios" chce świadczyć komplet usług filmowych: od nagrania i montażu dźwięku, poprzez efekty dźwiękowe, montaż obrazu, aż po generowane komputerowo efekty specjalne. W sali koncertowej nagrywane są kameralne koncerty, które zostaną wydane na płytach DVD. Do tej pory grali tutaj: Sidney Pollack, Maria Peszek, Pustki, Tilt, Giulia y los Tellarini (znana z muzyki do "Vicky Cristina Barcelona" Woody’ego Allena) oraz Voo Voo i Haydamaky. Dziś koncert Muńka. Anna Różalska, odpowiadająca w "Alverni" za produkcję filmową, mówi, że chociaż na razie może wymienić zaledwie kilka dużych tytułów, które weszły, bądź wejdą w fazę produkcji, to od miesięcy trwają intensywne prace nad dalszymi projektami: chodzi także o znaczące produkcje amerykańskie z udziałem największych gwiazd. Team "Alvernia Studios" deklaruje, że jest otwarty na wszelkie propozycje. "Szukamy swojego miejsca na mapie nie tylko polskiego kina" - podkreśla Robert Kalinowski. W tym momencie "Alvernia" uczestniczy w realizacji "Ślubów panieńskich" Filipa Bajona. Ambicją podkrakowskiego studia są produkcje realizowane z dużym rozmachem: "Scenarzyści często cenzurują swoje teksty, ponieważ są przekonani, że i tak nie uda im się spełnić marzeń, zdobyć odpowiedniego budżetu, my namawiamy: nie bójcie się dużych projektów, jesteśmy przygotowani na największe wyzwania produkcyjne" - przekonuje Anna Różalska. W labiryncie Gdyby nie oprowadzający mnie po "kopułkach" Robert, na pewno zgubiłbym się w labiryncie pozornie identycznie wyglądających portali. A przecież kolejne nowo otwarte drzwi oznaczają następną niespodziankę: to na przykład ekskluzywna restauracja, albo eklektyczna sala kinowa łącząca futurystyczny klucz scenograficzny pozostałych wnętrz ze stylizacją l la art déco. Studyjne kino jest równocześnie świetnie wyposażoną pracownią zgrywania dźwięku posiadającą prestiżowy certyfikat Dolby Premier Studio. Naturalna przestrzeń kinowa sprawia, że odbiór foniczny filmu jest maksymalnie zbliżony do efektu, który będzie słyszalny w każdej sali kinowej na świecie. W innej "kopule" trwają właśnie próby do wieczornego koncertu: estrada i widownia zostały połączone ze stanowiskiem zgrywania i remasterowania materiału muzycznego. Studio jest przygotowane do nagrywania na żywo partytur muzycznych w wykonaniu orkiestry liczącej nawet ponad stu muzyków: rejestrowano tutaj partyturę do kolejnej części filmu "Uwolnić orkę", docenili je już Leszek Możdżer i Jan Kaczmarek. Z kolei w ogromnej hali zdjęciowej można wybudować prawie wszystko: wnętrze pałacu weneckiego doży albo poligon z drugiej wojny światowej. Mijając pustawe warsztaty (wszędzie ten sam, dosyć szokujący, idealny porządek), trafiamy do hali z "bluescree-nem" - błękitny (stąd nazwa) ekran, na jego tle aktorzy. W kolejnych fazach postprodukcji blade tło, w zależności od wizji reżysera i scenografa, wypełnią najbardziej szalone wizje. Urwiska, puszcza, ostępy. Wysokobudżetowe kino Przyglądam się prowadzonym w "Alverni" pracom związanym z formalnym "wypełnieniem" tła do telewizyjnej wersji "Makbeta" Andrzeja Wajdy ze scenografią Krystyny Zachwatowicz. Oto scena rozmowy Macduffe’a (Roman Gancarczyk) z Malcolmem (Rafał Fudalej). Puste tło, dwie zagubione sylwetki. Foto: Onet "Gwiazda śmierci" studia nagrań służy do regulowania czasu pogłosu /fot. Alvernia Studios I nagle, w tym samym ujęciu: żywioł wodny, kurzawa, ponure, zacienione słońce... "Skąd to morze?" - pytam. "Z Titanica" - śmieje się Witek Wnuk pracujący nad symulacją plastyczną widowiska Wajdy. To nie jest żart. James Cameron, kreując morze w "Titanicu", korzystał z tego samego programu komputerowego. "To taka nasza zabawa - śmieje się Wnuk. - Nikt z widzów tego nie zauważy, ale my mamy radochę". Czy Andrzej Wajda nie miał nic przeciwko tego typu ingerencjom? Okazuje się, że było wręcz przeciwnie. Kiedy po raz pierwszy Wajda przyjechał do "Alvernia Studios", był zachwycony sprzętem. Wielu polskich twórców obawia się nowoczesnych metod produkcji, ale Wajdę niezmiernie to fascynuje. Rejestrując "Makbeta", był w swoim żywiole, pytał o każdy szczegół. Mikołaj Valencia, szefujący zespołowi specjalistów od efektów specjalnych, jest optymistą: "Ciągle wszystkiego się uczymy. Od roku, czyli od momentu, w którym zacząłem pracować w »Alvernia Studios«, stale coś się dzieje, nie miałem jeszcze jednego wolnego dnia". W grupie pod wodzą Valencii pracuje kilkanaście osób, ale w zależności od rangi projektu zespół rozszerza się nawet do kilkudziesięciu. To często wyłaniani w specjalnych konkursach młodzi ludzie, absolwenci wydziałów informatycznych i technicznych. W "Alverni" powstały tricki do "Mistyfikacji" Koprowicza, tutaj także przygotowywane są efekty specjalne realizowane na zlecenie studiów amerykańskich. Niby moloch bez końca, a przecież wciąż spotykam te same twarze. Jak rodzina, to rodzina. Leszek Iwaniuk, odpowiadający niegdyś w RMF-ie za koncerty z serii "Inwazja mocy", dzisiaj przygotowuje rockowe sety w "Alverni" i opowiada o fascynacji muzyką Pustek; Renata Gabryjelska w montażowni, ni stąd, ni zowąd, ze śmiechem wspomina bajkę o Baltazarze Gąbce; Maciek Lorenowicz - mój znajomy jeszcze z dawnych, tarnowskich czasów (zespoły "Ziyo", "Dzika Kiszka"), pracuje aktualnie z Muńkiem - obaj w tym samym momencie zadajemy sobie identyczne pytanie: "To tutaj się spotykamy, właśnie tutaj?". Jeszcze za wcześnie na wyciąganie jednoznacznych wniosków. "Alvernia Studios" musi solidnie zapracować na zaufanie filmowców i dziennikarzy. Na razie wszystko wygląda imponująco. A w niecodziennej taktyce Tyczyńskiego najbardziej podoba mi się nonkonformizm właściciela. Olewanie systemu. Nie musiał pukać do państwowych drzwi, kokietować dziennikarzy z prośbą o błogosławieństwo - po prostu zrobił swoje. Spełnił marzenie. Przyglądając się "Alverni" trochę z boku i obserwując w gruncie rzeczy zabawne nawiązania architektoniczne do "Obcego", albo wspominając metaliczne sedesy SF w toaletach i designerskie szare spodnie w kratę kucharza serwującego obiad, trudno się nie uśmiechnąć. Cheers and whisky. "Alvernia Studios" to spore pieniądze, profesjonalna ekipa, ale chyba przede wszystkim radocha dużego dzieciaka, który postanowił ziścić najbardziej abstrakcyjny sen. Sen "Smoka". W grudniu 2010 roku TVP podjęła decyzję o ostatecznym zakończeniu serialu Złotopolscy - odpowiednika Klanu, który miał szansę stać się najdłużej emitowaną telenowelą wyprodukowaną przez polską telewizję. Dzięki Złotopolskim rozpoznawalność zyskało kilkoro początkujących wówczas aktorów, a wśród nich między innymi Renata pojawiła się w Złotopolskich na samym początku, w 1997 roku. Wcześniej, w 1993 roku, zdobyła tytuł I wicemiss Polonia. Przygodę z serialem skończyła po sześciu latach i skupiła się na pracy reżyserskiej: Gabryjelska jest absolwentką szkoły filmowej Andrzeja osób pamięta, że Renata Gabryjelska wyszła za mąż za starszego o 14 lat Stanisława Tyczyńskiego, jednego z najbogatszych Polaków i założyciela radia RMF Gabryjelska pojawiła się w Dzień Dobry jak teraz wygląda. Poznalibyście ją?Zobacz także: Nejman krytykuje aktorów z tasiemcówZobacz także: Zobacz też:W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych je, wspierasz nasz jakość naszego artykułu:Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze namajstrowane na buzi i wygląda,jakby się zbryliło pod cos z twarzą kombinowala...TYLKO JUSIA SIE NIE ZMIENIA:)ry Na mnie to nie robi wrazenia, sam wyciagam ponad tysiac pln, ale nie miesiecznie tylko dziennie moglam, oddszedlem z etatu i w koncu stac mnie na wszystko, zaczynalem tu: to niby prosta matma ale daje dobrze zarobic edyktu nalala godnym lodzie delikt motcie dotkacNajnowsze komentarze (332)Coś tam Renata śtura sobie przy twarzy i ustach, ale jak na dzisiejsze standardy - to bardzo subtelnie. Zawsze fajnie wyglądała i nie zadzierała była piękna, ale teraz bardzo porobiona. A co do Tyczyńskiego, to dajcie spokój, kiedyś miał kasę, ale i spore problemy innego rodzaju. Nie ma czego za młodu. Zobaczcie jak wyglądała Steczkowska jeszcze nie zrobiona. Różnica zmiana na minus ale Jusia to dopiero był dramat w naturalnej odsłonieOj, pomajstrowała przy twarzy i to ostro, szczególnie przy kasy i zrobionej wolimetrii starzeje się komentarze - zastanawia mnie ta fala zółci, która niektórzy, kompletnie nie znając Gabryelskiej, wylewają. To polska specjalność żeby wyprodukować jak najwięcej żółci aż do pęknięcia woreczka. Nie na darmo sam wyraz ŻÓŁĆ ma tylko POLSKIE litery, których nie ma w innym języku. Co Wam to da patafiany, ze obrazicie kogoś w sieci, kim wy jesteście - jakimś autorytetem, kimś ważnym, zasłużonym, inteligentnym? Wcale nie! Ci co toczą żółć są po prostu małymi szczekającymi spod stołu kundlami, bo w oczy by nie mieli odwagi, żeby to wicemiss, modelka, piękna i z klasą mimo upływu ostatnim zdjęciu Gabryjelska b ładna, Steczkowska jak lisuNie ma to jak byc pieknym i mlodym, zwlaszcza jak sie jest bogatym!alez to p******y babol I jeszcze ze steak,ktora nie miala zrobionych ust..Okropne Prywatnie Gabryjelska była najpierw związana z producentem muzycznym Stanisławem Trzcińskim, ale ich związek skończył się po trzech lat. Jak sama tłumaczyła, powodem rozstania był fakt, że znalazła się w świecie, do którego nie chciała kolejnym mężczyzną został Stanisław Tyczyński, założyciel RMF FM. 30-letnia Gabryjelska i 44-letni Tyczyński pobrali się zaledwie po miesiącu znajomości w 2002 brakowało im fantazji. Ślub wzięli pod kwiaciarnią na Rynku w Krakowie, a na imprezę dojechali w... skrzyniach. Żyje w ciągłej podróży pomiędzy dwoma światami. Kraków, do którego długo nie mogła się przekonać, to teraz jej ukochany azyl, gdzie czas płynie wolniej. Do Warszawy wpada kilka razy w miesiącu, by znów poczuć przyspieszone tętno i szalony pęd stolicy. W Krakowie razem z mężem kończy budować dom, w Warszawie kupiła niedawno nowe mieszkanie. Przez ostatnie dwa lata koncentrowała się na małżeństwie. Stanisław Tyczyński, szef radia RMF, okazał się partnerem fascynującym, choć niełatwym. Ich uczucie wybuchło nagle, a decyzja o wspólnym życiu zakrawała na akt szaleństwa - pobrali się zaledwie miesiąc po pierwszym spotkaniu. Dziś, kiedy związek okrzepł, a tryby małżeńskiej machiny się dotarły, Renata Gabryjelska - była Wicemiss Polonia, modelka, niedoszła pani adwokat, a przez moment rzutka bizneswoman - chce wrócić do gry. I to dosłownie: marzy jej się poważna kariera aktorska. GALA: Ostatnio coraz więcej czasu spędzasz w stolicy, kupiłaś tu mieszkanie. Wracasz na stałe? RENATA GABRYJELSKA: Mój dom jest w Krakowie. W Warszawie zostawiłam 30 lat mojego życia, rodziców i przyjaciół, ale po paru dniach spędzonych tutaj zaczynam tęsknić za krakowskim kątem. Kupiłam mieszkanie, bo myślałam pragmatycznie. To był dobry czas na inwestycję. Przy okazji przeprowadziłam się do centrum. GALA: Kim jesteś obecnie: modelką, żoną wpływowego męża, aktorką czy młodą kobietą, która cały czas szuka swojego miejsca na ziemi? Modę traktowałam jako fajną przygodę, dzięki której dużo podróżowałam, mogłam być niezależna finansowo, poznałam "wielki świat". Moda była też dla mnie przepustką do filmu. Zagrałam główną kobiecą rolę w "Girl guide" Machulskiego. Wtedy byłam zbyt młoda, by w pełni to docenić, ale przestałam być anonimowa. Potem rozpoczęła się moja siedmioletnia przygoda z serialem Złotopolscy, który był szkołą pracy przed kamerą i nad sobą. Niedawno wystąpiłam w kryminalnym serialu "Tak czy nie" u boku Bogusława Lindy, Krzysztofa Globisza, Krzysztofa Kolbergera i innych sław. Zebrałam dużo pochwał. To daje siłę. Mam świadomość pracy, która mnie czeka, ale wiem, że aktorstwo to jest coś, co chciałabym dalej w życiu robić. Kolejnym krokiem będzie mój debiut w teatrze. GALA: Co w twojej głowie, duszy i życiu zmieniło się po przekroczeniu magicznej trzydziestki? Świadomość upływu czasu bardziej odczuwałam, pracując na wybiegu. W wieku 25 lat dziewczyny z tej branży czują się już bardzo dojrzałymi kobietami. Wchodząc w "lata trzydzieste", narodziłam się na nowo. Przedtem w moim życiu działo się bardzo dużo i bardzo szybko. Wielki świat momentami szumiał mi w głowie, zabierał wrażliwość. To się zmieniło. GALA: Na czym polegała ta zmiana? Po pierwsze, wiązała się z przeprowadzką do Krakowa, z całkowitą zmianą środowiska i trybu życia. Po drugie - z małżeństwem, - które okazało się związkiem bardzo ciekawym, głębokim, ale trudnym. Wymagało ode mnie dojrzałości. Teraz czuję dużą potrzebę zrobienia czegoś nie tylko dla związku, ale też dla siebie. GALA: Chcesz zmierzyć się z sukcesem męża, żeby udowodnić, że nie jesteś tylko ozdobą u jego boku? Nie mam ambicji, żeby się z nim ścigać. Stworzył świetne radio, jest kreatywny, prawdziwy geniusz. Ja chcę robić rzeczy na swoją skalę, ale takie, które dadzą mi satysfakcję. Jestem na tyle ambitną osobą, że nigdy nie odpowiadałoby mi ciche życie "przy mężu". Parę lat temu miałam silną potrzebę udowadniania, że nie jestem tylko ładnym opakowaniem. Pracowałam w agencji PR po kilkanaście godzin na dobę. Zapłaciłam za to ciągłym przemęczeniem, stresem, dołkami psychicznymi. GALA: Po wyjściu za mąż zamieniłaś warszawski rytm na sypialnianą atmosferę Krakowa. Ciężko było? Bardzo. Moi znajomi i przyjaciele zostali w Warszawie. Musiałam zmierzyć się z dużą samotnością. Długo nie czułam się w Krakowie jak w domu. Oswajałam się powoli. Musiałam znaleźć sobie ulubioną ławeczkę, piekarnię, panią sprzedającą gazety. Ukorzenić się. Zaczęłam otaczać się przedmiotami, które kojarzyły mi się z domem. W pierwszym odruchu sprowadziłam do Krakowa swoje pianino. Rozpoczęła się moja podróż w poszukiwaniu straconego czasu. W Warszawie nie miałam kiedy pograć na pianinie, poczytać książki, zagłębić się w sobie. W Krakowie zaczęłam spisywać swoje refleksje, poznawać siebie samą. Pracuję nad emisją głosu przydatną w aktorstwie. Odwiedzam antykwariaty, teatry. Jednocześnie prowadziłam akcje adopcyjne dla zwierząt ze schronisk w ramach programu Animals. Przy okazji poznałam niezwykłych ludzi. Na podstawie jednej z takich historii napisałam scenariusz. GALA: Jesteś żoną jednego z najbogatszych ludzi w Polsce. Nie musiałabyś pracować, żeby dobrze żyć. Mój mąż nie przywiązuje wagi do dóbr materialnych, żyjemy skromnie. Moja aktualna sytuacja nie wykracza ponad standard życia, które wiodłam w Warszawie. Ważne dla mnie jest to, by tworzyć swój świat, czuć się potrzebną i realizować się zawodowo. Nie jestem i nie będę księżniczką zamkniętą w złotym zamku. GALA: A może mąż wolałby, żebyś nią była? Mężczyźni boją się niezależnych kobiet. Nie wyobrażam sobie relacji, w której nie mogłabym swobodnie oddychać. Taki związek nie miałby sensu, również dla Staszka. Dajemy sobie dużą autonomię. On bardzo się cieszy z moich sukcesów, zauważa je, docenia, motywuje do pracy nad sobą. Ludziom wydaje się, że bycie żoną takiego człowieka to bajka. A czasami nazwisko takiego formatu bywa obciążeniem. GALA: Twój małżonek jest szefem największego radia w Polsce, ociera się o wielką politykę, o światowy biznes. Czy to przenika do waszego prywatnego życia? Na początku to był dla mnie szok. Nagle to, co się dzieje w Polsce, zaczęło wkraczać do naszego domu. Znalazłam się w centrum ważnych wydarzeń, a nawet afer, z których istnienia nie zdawałam sobie sprawy. Chcąc nie chcąc, zaczęłam się interesować polityką. O wielu rzeczach dowiaduję się jako pierwsza, zanim podadzą je media. To duże obciążenie, zwłaszcza że nie potrafię się na wiele rzeczy uodpornić. W pewnym sensie straciłam swoją niewinność. GALA: Jak w tym wszystkim udaje się wam mieć czas dla siebie? Nie grozi ci samotność w związku? Może to ludzi dziwi, ale znajdujemy czas na spacery z psami, galerie, kino, wycieczki. Nawet jeśli czasem fizycznie jesteśmy w dwóch różnych stronach Polski, to cały czas mamy ze sobą bliski kontakt. Mój telefon nie milczy dłużej niż dwie godziny (śmiech). Te krótkie rozłąki pozytywnie wpływają na nasz związek, bo dodają mu pieprzyku. Każda miłość potrzebuje chwili odpoczynku. Dobrze jest czasem zatęsknić, żeby poczuć, że się kocha. Kiedy wracam do Krakowa, Staś czeka na mnie na peronie. GALA: Nie czujesz się w pułapce, mając świadomość, że jesteś "przygwożdżona" do jednego mężczyzny? To jest cena, jaką świadomie się płaci za udany związek. Kwestia wyboru, co w życiu "kupujesz", ustalenia zasad i priorytetów. Bardzo przyjemnie jest żyć sobie lekko, flirtować, czuć się adorowanym. Ale w pewnym momencie przychodzi świadomość tego, co chce się budować. Rezygnacja z pewnych rzeczy jest testem, ile jesteś w stanie poświęcić dla ukochanej osoby. GALA: Deklaracja złożona przed ołtarzem jest dla ciebie wiążąca na całe życie? Tak, chociaż jestem realistką i dopuszczam myśl o rozwodach. Jeśli na pewnym etapie swojego życia człowiek zaczyna się w związku męczyć, to nie ma sensu ranić siebie i drugiej osoby dla zasady. Uważam jednak, że trzeba robić wszystko, żeby wspólnie rozwiązywać kryzysy, podejmować trud pracy nad związkiem. Miłość to dla mnie takie zwierzątko, o które trzeba cały czas dbać i które trzeba dokarmiać, żeby nie zdechło. Rozwód traktowany jako ucieczka od problemów jest zwykłym tchórzostwem. Wzorem udanego małżeństwa są dla mnie moi rodzice. GALA: Dużą wagę przywiązujesz do relacji z rodziną. A kiedy przyjdzie czas, żebyś ty sama została mamą? Jeśli ten czas przyjdzie, nie będę tego ukrywać. Mam już nawet parę imion dla naszej córeczki. Najbardziej podoba mi się Tonia albo Julka. Będzie z niej fajna laska (śmiech). Rozmawiał Marcin Prokop Nr 22, od 24 do 30 maja 2004 Debiut przed kamerą zawdzięcza Juliuszowi Machulskiemu. W 1995 roku twórca powierzył jej rolę u boku lidera zespołu "Piersi" - Pawła Kukiza w komedii "Girl Guide", nagrodzonej na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. W ślad za sukcesem filmu, Renata zaczęła zdobywać coraz większą popularność. Prawdziwy przełom w jej karierze przyniósł jednak rok 1997. To właśnie wtedy rozpoczęła się jej przygoda z serialem "Złotopolscy", z którym do dziś jest najbardziej kojarzona. Równolegle do kariery aktorskiej, rozwijała swoją pracę jako modelka. Dwukrotnie (1999 i 2002 r.) rozebrała się dla polskiego Playboya. Aktorka kilka lat temu wycofała się z życia publicznego. Co działo się z nią w ostatnich latach? W 2002 r. wzięła ślub ze Stanisławem Tyczyńskim, ówczesnym właścicielem radia RMF FM. Po przeprowadzce do Krakowa zrezygnowała najpierw z kariery modelki, a wkrótce z grania w filmach i niemal zupełnie wycofała się z życia publicznego. Następnych lat nie spędziła jednak próżnując. Od kilku lat pracuje w supernowoczesnej wytwórni filmowej Alvernia Studio należącej do jej męża. Zupełnie wycofała się z zawodu aktorki, a swoje doświadczenie filmowe wykorzystuje jako montażystka i reżyserka. Ma na swoim koncie 3 autorskie filmy dokumentalne: "Nibylandia", "Janek" i "Pogodna". Renata Gabryjelska kończy dziś 40 lat. Jak zmieniała się przez wszystkie lata na ekranie i jak wygląda teraz? Zobaczcie!

stanisław tyczyński i renata gabryjelska